Sentymentalna wyprawa do Szczawnicy
27 kwiecień - 4 maj 2019
Fundacja „Razem na szlaku” w osobach Pawła i Gosi postanowiła odświeżyć nasze wspomnienia z wędrówek po górach i zorganizowała nam ośmiodniowy wyjazd do Szczawnicy. Plany były mniej ambitne niż 10 lat wcześniej, mieliśmy podziwiać góry spacerując wzdłuż Grajcarka i Dunajca, niektórzy planowali wejść na Sokolicę i Trzy Korony.
Wyprawa zapowiadała się ciekawie, Wprawdzie prognoza pogody dla Szczawnicy pokazywana na ekranach naszych smartfonów nie była zbyt optymistyczna, ale wszystko mogło się zmienić na lepsze oczywiście. W Poznaniu, kiedy wczesnym rankiem wsiadaliśmy do pociągu, było słonecznie i wiosennie, w Krakowie trochę mżyło, a w Szczawnicy lało jak z cebra. Na szczęście ośrodek „Zofiówka” był blisko i nie zmokliśmy aż tak bardzo. Po smacznym obiedzie humory nam się poprawiły nieco , niektórzy poszli nawet na Mszę św. do kościoła, który był tuż obok ośrodka. Całą noc lało, W niedzielę już tylko padało, więc wybraliśmy się na spacer do „Kociego Zamku” na gorącą czekoladę, i inne rozgrzewające smakołyki. Następnego dnia było pochmurnie i mogliśmy pospacerować wzdłuż Grajcarka do granicy państwa. W drodze powrotnej zmokliśmy trochę. I we wtorek - wreszcie upragnione słońce, które towarzyszyło nam już do końca pobytu w Szczawnicy. Niestety o wejściu na Trzy Korony trzeba było zapomnieć, bo szlaki były błotniste i dla nas niezbyt bezpieczne. Musieliśmy się zadowolić spacerami wzdłuż Grajcarka i Dunajca. Przyznać trzeba, że spacery te były udane, a widoki niezapomniane.
Jedliśmy w słowackiej Leśnicy knedliczki i smażeny syr, a w Czerwonym Klasztorze raczyliśmy się piwem i tatrzańskim czajem.
Organizatorzy zaplanowali także dla nas ognisko w schronisku pod Bereśnikiem, ale musiał nas tam zawieźć i zwieźć samochód terenowy, bo inaczej utaplali byśmy się w błocie po pas. Mimo, że ognisko paliło się pod wiatą i w samo południe, to atmosfera była sympatyczna. Piekliśmy kiełbasę, piliśmy piwo i śpiewaliśmy przy akompaniamencie Pawła i Jasia nasze turystyczne hity, które przyciągały do naszego grona innych turystów. Każdego wieczora w pokoju organizatorów spotykaliśmy się wszyscy na tzw. Integracji.
Na tej „integracji” wspominaliśmy nasze liczne wspólne turystyczne wyprawy i związane z nimi różne śmieszne przygody. Mieliśmy także majowego solenizanta Zygmunta, którego święto czciliśmy na jednej z wieczornych integracji.
W sumie był to udany wyjazd. Będziemy go miło wspominać
Dziękujemy Zarządowi Fundacji „Razem na szlaku” -. Pawłowi Piechowiczowi i Małgorzacie Śmigielskiej za zorganizowanie i dofinansowanie tej sentymentalnej wyprawy do Szczawnicy.