Wyprawa do Zielonej Góry

Wypad do Zielonej Góry planowaliśmy od dawna, ale ciągle były jakieś przeszkody, najpierw finansowe, a potem epidemia. Na wakacje  obostrzenia poluzowano i można było zaplanować wycieczkę.

I tak w środę 28 lipca o 8:00 spod Opery w liczbie 20 osób ruszyliśmy busem  do Zielonej Góry. Pogoda tego dnia była niepewna, kropił deszcz i jak na środek lata, było dość chłodno. Kiedy dojeżdżaliśmy do Zielonej Góry, to lało jak „z cebra”. My jednak mieliśmy szczęście ,bo pewnie  Bachus – patron Zielonej Góry wstawił się za nami u swego szefa Zeusa toteż, kiedy wysiedliśmy z busa deszcz przestał padać, było pochmurnie, ale bez parasoli mogliśmy wyruszyć na spacer po tym urokliwym mieście w towarzystwie bardzo sympatycznego przewodnika PTTK.

Najpierw przewodnik pokazał nam fragment murów miejskich zbudowanych z kamienia polnego, które kiedyś otaczały miasto. Popatrzyliśmy także na małego Dobosza – pomnik poświęcony dzieciom, które brały udział w różnych bitwach. Podziwialiśmy Filharmonię, letnią scenę i kolorowe fontanny. Przewodnik zwrócił naszą uwagę na barokowy kościół Matki Boskiej Częstochowskiej, kiedyś protestancki, przypominający swoją konstrukcją Kościoły Pokoju w Jaworzu i Świdnicy. Pospacerowaliśmy po Rynku i deptaku, tam była przerwa na kawę, ciastka i lody, by nabrać sił na dalsze zwiedzanie. Pokrzepieni kawą poszliśmy do Muzeum Wina  i Muzeum Tortur, wspięliśmy się  na Winne Wzgórze do Parku Winnego i Palmiarni. W Palmiarni podziwialiśmy kilkunastometrowe daktylowce i wiele gatunków różnych tropikalnych roślin, które wymagają ciepła, więc upał był tam trudny do zniesienia. Przewodnik poprowadził nas także do pomnika „chłopca z koniem”, rzeźby powstałej z okazji olimpiady w Berlinie.

Spacerując po Zielonej Górze nie da się uniknąć spotkania z Bachusikami, dziećmi dużego Bachusa – mitologicznego boga winnej latorośli i wina, którego pomnik stoi w centrum miasta. Zielona Góra to przecież miasto winnej latorośli, więc Bachus i Bachusiki mają tu sporo pracy i robią wiele ciekawych rzeczy. Bachus namawia do oddawania szpiku, nosi maseczkę w pandemii, szalik klubu żużlowego w czasie meczu lub czapkę Mikołaja przed świętami. Jego dzieci, a ma ich ponad 50 i ciągle ich przybywa, pełnią różne odpowiedzialne role. Piekarnią opiekuje się Rogalikus, w beczce wina kąpie się Beczkuś, ogrodów działkowych pilnuje Roduś-Ogrodnikus, odwiedzających Palmiarnię wita Palmix, jest też Ciekawek, Odpadek, Śpioch, a nawet Kredytus i wielu innych, których imiona długo by jeszcze wyliczać.

Z Palmiarni poszliśmy do restauracji poleconej przez pana przewodnika na pyszny obiad i busem wracaliśmy do Poznania. Po drodze zatrzymaliśmy się w Świebodzinie, by zobaczyć  słynną figurę Chrystusa. Nie wzbudziła ona naszego zachwytu.

Do Poznania wróciliśmy trochę zmęczeni, ale z wycieczki bardzo zadowoleni. Gdy wysiedliśmy z busa zaczął znowu kropić deszcz.