Turnus w Sarbinowie

Z Fundacją dalej ...... do Sarbinowa

 

Nikt z nas - ciekawskich łazików nie spodziewał się takiej klęski. Zamarło życie sportowe i kulturalne, opustoszały sale ćwiczeń i siłownie a na ulicach zagościły maseczki i przyłbice, reżim społecznego dystansu, rękawiczki i płyny do rąk. Polska zamarła, wstrząsana komunikatami o zachorowaniach i zgonach. Covid19 wszechobecny i niebezpieczny wirus stał się tematem rozmów. Możliwość wydostania się z wielkomiejskiego smogu spadła do zera. Ale w okolicach maja zaczęliśmy mieć nadzieję, że wirus został nieco okiełznany i się ustabilizował. Trzeba tylko zachować daleko idącą ostrożność i dyscyplinę.

Nadeszły wieści z zaprzyjaźnionej fundacji „Razem na szlaku”, że możemy wyrwać się na dwa tygodnie nad morze, i czy chcemy. Chcieliśmy bardzo, bardzo. I oto grupa  21 osób wyruszyła nad Bałtyk.

Podróż w warunkach luksusowych, wynajętym autokarem. Jeszcze tylko mierzenie temperatury, sprawdzanie obecności maseczek i płynów dezynfekcyjnych i w drogę.

Cel podróży to nadmorskie Sarbinowo niewidziane od lat. Rozgościliśmy się w ośrodku „Słoneczny Brzeg” położonym  tuż przy plaży, prowadzonym - jak się okazało - przez dwie wielkopolanki. Wobec tego sympatia obopólna. Gospodarze wiedzieli czego się mogą spodziewać po zdyscyplinowanej grupie z Poznania, a my wiedzieliśmy, że „wpadliśmy” w dobre ręce.

Sarbinowo nas zachwyciło, wbrew pandemii ludne i gwarne oraz rozbudowane z przepiękną nadmorską promenadą, która okazała się bardzo pożyteczna i przydatna.

Grupa była zróżnicowana i wiekowo i kondycyjnie toteż zajęcia i zabiegi rehabilitacyjne dostosowane były do możliwości uczestników. Nasza maskotka Monika to dama 96..letnia poruszająca się na wózku inwalidzkim chętnie była obsługiwanym przez kilka uczestniczek wyjazdu. Parę osób ze względu na wiek i laseczki podpórcze chętnie siadywało na ławeczkach na molo i odpoczywało w cieple słoneczka.

A pozostali urlopowicze, ci mieli pełne ręce, a raczej nogi roboty. Rano gimnastyka i zabiegi fizykalne a potem…Trzeba było kilkakrotnie odwiedzić Chłopy i obowiązkowo słynny 16 południk. Trzeba było pomaszerować do Gasek i zjeść lody w cieniu latarni. przejechać się  miejscową atrakcją - kolejką, która opuściła tory i beztrosko jechała po drogach. I konieczny rytuał morsa, wprawdzie tylko dwóch morsów hasało w falach bałtyckich, ale tradycji stało się zadość. A w Sarbinowie nie tylko przyjemności ale i obowiązek obywatelski. - 100% grupy wzięło udział w wyborach karnie stojąc w dluuugiej kolejce aby oddać głos na swego kandydata na prezydenta RP.

Zdarzył się nam nawet mały wypadek, wózek Moniki nie wytrzymał trudu wędrówek po szlakach i w sposób widowiskowy rozpadł się na drobne. I w ten sposób Monika otrzymała nowy pojazd a my mieliśmy okazję do rozpisania konkursu na nazwę pojazdu. Zwyciężyła nazwa „MONIBUS” przyjęta aplauzem przez zgromadzonych. Uroczystego chrztu wehikułu dokonali  „przesympatyczni 90 letni” małżonkowie  Bronia i Jurek. Mistrzem ceremonii był . Z tej okazji zorganizowane zostało ognisko z szantami i dowcipami rodem ze Śląska. Otóż do naszej grupy dołączyło troje śląskich turystów, którzy z marszu wtopili się w gromadę jakby byli z nami od zawsze.

Aby tradycji stało się zadość, to była oczywiście gimnastyka poranna, wprawdzie w wykonaniu 4 osób ale z jakim zapałem wykonujących poranny zestaw ćwiczeń Trzy panie i pan. Wiadomo mężczyźni są bardziej aktywni porą wieczorową....

Bardzo udany pobyt ze śpiewami turystycznymi, gawędami, marszami i degustacją miejscowych specjałów, także w postaci znakomitego piwa.

Nasze miłe gospodynie żegnały nas z nieukrywanym żalem a to z powodu  harmonijnej współpracy i zdyscyplinowania. Obiecaliśmy wpaść niebawem gdy czas pozwoli. Powrót do Poznania był w niemniej komfortowych warunkach, czyli wynajętym autobusem

I na koniec. wielkie dzięki wszystkim uczestnikom za sympatyczne towarzystwo a organizatorom czuwającym nad atrakcjami pobytu w osobach Pawła, Gosi, Basi i Lidki chapeu bas, czyli kapelusz z głowy!

Do zobaczenia na szlaku już bez maseczek i przyłbic.

Agrafek