• Gimnastyka
    Gimnastyka
  • Na szlaku
    Na szlaku

Turnus w Kudowie

Jesteśmy podekscytowani czekającą podróżą. Zgodnym chórem 30 osobowej grupy zaklinamy pogodę, bo przecież szlaki, kijki i upragniony wypoczynek w Kudowie-Zdroju.

12 - niedziela.

 Do Wrocławia ruszamy o 9:14, by stamtąd wynajętym autobusem podążyć do Kudowy.  Na miejscu Paweł i Gosia witają nas tradycyjnym chlebem i przydzielają pokoje [wszystkie z balkonami i węzłem sanitarnym]. Nasz pensjonacik „Sudety” mieści się vis a vis Parku Zdrojowego i przy pryncypialnej alei kurortu. Czujemy się jak „u wód”. Tradycyjnie dwa posiłki i wiele atrakcji które zapowiada Paweł.  Gosia przedkłada propozycje kursu oraz zajęć nordic-walking. Ustalamy poranne zajęcia, o godz 7:00, gimnastyka i kijkomania na parkowych alejkach. Paweł ma jeszcze kilka tajemniczych słów do naszych przyjaciół – przewodników i możemy się rozejść do zajęć w podgrupach.

13 – poniedziałek

Na gimnastykę stawia się karnie 6 osób. Dzielnie wymachujemy kończynami i kijkami. Po śniadaniu przedpołudnie poświęcamy miastu, po którym oprowadza nas przewodnik. Kudowa jest nie tylko miłą, zadbaną miejscowością, posiada też ciekawą historię. Pierwsze wzmianki o miejscu pochodzą z 1354 r   Anegdota głosi, że nazwa  miejscowości Chudoba /bieda/ dziś Kudowa odzwierciedlała status materialny mieszkańców.W XVII w. odkryto tu źródła leczniczych wód o zróżnicowanym składzie chemicznym. W 1636 r. powstały pierwsze urządzenia kąpielowe. W połowie XIX w. miejscowość  uznana została za pierwsze uzdrowisko kardiologiczne w Niemczech  W wyniku II wojny światowej,    miasto weszło w skład państwa polskiego a etniczną ludność wysiedlono do Niemiec.   

Pierwsze kroki kierujemy do odrestaurowanego Parku Zdrojowego im. St. Moniuszki z pijalnią wód mineralnych   i otwartego w 2002 r. krytego kąpieliska     

Ciekawym miejscem wydarzeń kulturalnych i koncertów w parku jest duża otwarta hala spacerowa tzw. "„Teatr pod Blachą". W pobliżu usytuowane jest popiersie Stanisława Moniuszki, którego muzyka rozbrzmiewa w kurorcie corocznie już od 42 lat, w czasie Festiwalu Moniuszkowskiego. Spirytus movens tego wydarzenia była p. Maria Fołtyn niezapomniana odtwórczyni partii Halki. Obecnie w części parku trwają prace renowacyjne przywracające stan z lat 20 – tych XX wieku. Kompleks zdrojowy dopełnia kawiarnia w stylu wiedeńskim „Sisi” i  aleja dębów szypułkowych zasadzonych przez współczesne znakomitości   

Wędrujemy do Czermnej, której barwna historia jest dłuższa niż historia Kudowy    Miejscowość położona jest w odległości ok. 1 km od centrum Kudowy w dolinie potoku Czernicy. Typowo wiejska zabudowa ciągnie się przez ok. 5 km wzdłuż rzeki równolegle do granicy z Czechami 

 Dalej wędrujemy na skróty , by znaleźć się w bajkowym świecie, udostępnionej  do zwiedzania ruchomej szopki przedstawiającej miasto Betlejem. W niewielkiej chatce oglądać można ok. 250 ręcznie struganych lipowych ruchomych figurek wykonanych w latach 1896-1924 przez Franza Stephana. Przedstawiają one sceny z życia pasterzy i mieszczan, ich zwierzęta, domy i zajęcia. Można zagrać na zabytkowych organach (także zbudowanych przez Franza Stephena.  Organy wyposażone są w 270 piszczałek i obejmują 10 rejestrów. Do organów zasiadła nasza przedstawicielka – Ela i całkiem sympatycznie zagrała kolędę „Cicha Noc” Chwila zadumy pod Pomnikiem Trzech Kultur zbudowanym w postaci 3 kolumn podtrzymujących łuk tęczy i upamiętniającym wspólną historię czeskich, niemieckich i polskich mieszkańców tych ziem.

Przy okazji lokalizujemy bogato zaopatrzone bistro, tuż po czeskiej stronie. Bez wiz i paszportów można degustować smakowite gatunki czeskiego piwa i marynowaną kiełbaskę. Zapamiętujemy adres.

Jeszcze tylko starcie z łabędzią rodzinką, która zaanektowała deptak. Z konfrontacji wychodzimy bez szwanku, choć tata-łabędź miał ochotę solidnie nas podszczypać. Świętujemy kudowską wiktorię racząc się kawusią po wiedeńsku i lodami. A po posiłku żwawo pędzimy na basen aby zażyć rozkoszy wodnych armatek.

14 – wtorek

Na porannych wygibasach melduje się 8 osób, oby tak dalej…. Dalsze zwiedzanie Kudowy, tym razem pierwsze w Polsce Muzeum poświęcone Żabom we wszelkiej postaci. Zapoczątkowane zbiorami przekazanymi z Berlina ze Stowarzyszenia Kudowa & Kultur. Możemy podziwiać eksponaty od zabawek po różnej wielkości preparaty. Kolekcja liczy ponad 3000 eksponatów pochodzących z blisko 20 krajów świata i 6 kontynentów. Muzeum mieści się budynku obok  Dyrekcji Parku Narodowego Gór Stołowych, można wiec przy okazji spojrzeć na wyeksponowaną faunę Sudetów.

Dalej szlak wiedzie obok starej wsi Jerzykowice Wielkie położonej na wysokości około 450-470 m n.p.m., w gminie Lewin Kłodzki. Prawdopodobnie założona około roku 1450 przez Jerzego z Podjebradu. Wymieniono ją w 1454 roku jako Jerzikowiz. We wsi znajduje się zabytkowa drewniana wieża sygnałowa z 1847 roku. Leśnym duktem dochodzimy do Drogi Stu Zakrętów, która jest prawdziwą górską serpentyną. Ostry Stroczy Zakręt porównywany bywa do słynnego Zakrętu śmierci w pobliżu Szklarskiej Poręby w Karkonoszach. Mamy możliwość obserwowania talentu kierowcy autobusu umiejętnie manewrującego pojazdem w ostrej pętli.

15 – środa

Poranna przebieżka 4 osoby.  Po śniadaniu wynajętymi busikami jedziemy na szlak Błędnych Skał mieszczących się w Górach Stołowych.. Dzielnie wędrujemy po krętych i wąskich ścieżkach Błędnych Skałek, a potem w upale kamiennym górskim szlakiem docieramy do Karłowa.Robimy małą odsapkę przy zimnym piwie i busami wracamy do Kudowy. A po posiłku chętni idą na małe kijki a pozostali na basen.

16 – czwartek

Dziś wybieramy się na dalszy wypad czyli do czeskiego Nowego Miasta.    nad Metują  Miasto zostało zbudowane na skale otoczonej z trzech stron rzeką. Otrzymało ono prawo targowe, prawo pobierania ceł oraz prawo warzenia piwa.  Z ciekawszych zabytków tego czyściutkiego i zadbanego w każdym calu grodu na uwagę zasługują: zamek z XVI w., wielokrotnie przebudowywany, ogrody zamkowe w stylu renesansu włoskiego z tarasami i drewnianym mostem. rynek otoczony renesansowymi domami z arkadowymipodcieniami. Znajduje się na nim Kolumna Mariańska z 1696 roku, pomnik Trójcy Świętej z 1767 i Kościół Świętej Trójcy z 1519 roku. We wnętrzu świątyni  godne uwagi są barokowe organy, ołtarz i freski. Związek Nowego Miasta z muzyką akcentuje pomnik B. Smetany – kompozytora tworzącego w nurcie narodowym.Nam smakowała czeska zmarzlina i oczywiście znakomite piwo.

A po posiłku atrakcja – gimnastyka w basenie. Paweł zaprzysiągł poczynić starania o tę formę rehabilitacji w Poznaniu. Trzymamy kciuki.

17 - piątek

Gimnastyka 4 osoby. Tym razem jedziemy do Dusznik.

Duszniki-Zdrój -  położone w dolinie rzeki Bystrzycy Dusznickiej  - pierwsze wzmianki o samym mieście pochodzą z 1324 Na początku XIX  Duszniki stały się jednym z najznaczniejszych uzdrowisk w regionie.  W sierpniu 1826 na kurację, wraz z matką i siostrami przybywa 16-letni Fryderyk Chopin, który daje dwa koncerty. Dochód z nich przeznaczony jest na utrzymanie sierot. Koncerty te uważa się za pierwsze zagraniczne występy młodego Fryderyka Chopina.    

W  1887r. (inne źródła podają rok 1896) w 60. rocznicę pobytu w Dusznikach Fryderyka Chopina odsłonięty zostaje obelisk z jego wizerunkiem na medalionie z brązu wykonanym prawdopodobnie według rzeźbyStanisława Romana Lewandowskiego

Po II wojnie światowej Duszniki przyznano Polsce. Dotychczasowa ludność miasta została wysiedlona do Niemiec. Jako że Duszniki uniknęły zniszczeń wojennych, już w 1946 zorganizowano tu I   Międzynarodowy Festiwal Chopinowski, dawne pensjonaty i hotele znacjonalizowano.  Zrekonstruowano stare ujęcia wód mineralnych ,wybudowano nowe oraz przeprowadzono remont kapitalny pijalni wód mineralnych.  

W roku 1998 Duszniki zniszczone były przez powódź. Szczególnie ucierpiała część zdrojowa z zabytkowym Parkiem Zdrojowym. Obecnie skutki powodzi zostały usunięte a muzeum papiernictwa, park i położony w nim Dworek Chopina są starannie odnowione. W parku przebudowywana jest grająca, kolorowa fontanna .Pospacerowaliśmy po parku, a potem powędrowaliśmy do schroniska PTTK „Pod Muflonem”  Do schroniska prowadzi kilka szlaków turystycznych, niestety zasypanych kamieniami, albo przegrodzonych pniami drzew. Po naradzie wysyłamy grupę zwiadowców w celu rozpoznania drogi a pozostali wędrowcy zapadają w głębokie kawiarniane fotele. To się nazywa wyjście z opresji!!!! Postanawiamy wrócić tutaj ponownie i „zdobyć Muflona”A po kolacji hajda na czeskie piwo do Czech, jakby inaczej!

18 – sobota

Jedziemy na grzybki, no może nie te smakowite i pachnące, ale skalne…  Jest to grupa oryginalnie ukształtowanych w różnym zagęszczeniu form skalnych, rozrzuconych na wysokości ok. 680–700 m n.p.m. i ciągnących się na długości około 2 km, często ustawionych piętrowo na sobie. Skałki mają kształty grzybów, maczug, baszt i bram. Szereg form skalnych posiada własne nazwy, są to . "Borowik", "Skalne Wrota", "Zrośnięte Grzyby", "Pingwinki", "Piętrowe Grzyby". Te przyrodnicze skarby odsłoniła wichura , która w latach 50-tych XX wieku zniszczyła część lasu..   

Planujemy bratni konkurs na piosenkę turystyczną z braćmi Czechami. Niestety, siąpiący od rana deszczyk rozbrykał się rzęsiście i uniemożliwił spotkanie w czeskim bistro. Śpiewamy w pensjonatowej świetlicy za nic mając kaprysy pogody. Jak zwykle dzielnie przewodzą nam Lidka - śpiew i Paweł – gitara. Chwała im za to.

19 – niedziela

Grupa we własnym zakresie wypełnia sobie czas. Kilka osób jedzie na rekonesans do Polanicy ,  Reszta odwiedza  kawiarenki delektując się lodami lub piwem. 

Po obiado - kolacji grupa dzieli się na miłośników pluskania w basenie i wodnej gimnastyki, oraz zdobywców Parkowej góry. 

20 – poniedziałek

Na gimnastyce tylko 3 osoby.  Pogoda nie zachęca do długich wypraw. Penetrujemy więc dookolne trasy – dawną drogę crossową, Zahaczamy o Jerzykowice Wielkie i Małe oraz leśniczówkę i wieś Jeleniów z dawnymi zabudowaniami dworskimi i pałacykiem. Wracamy do Kudowy poganiani deszczem. Popołudnie zapowiada się domowo.Smutkom daje odpór Paweł organizując gimnastykę w basenie.

21 – wtorek

Gimnastyka 4 osoby. Zgodnie z wcześniejszym rekonesansem Grupa jedzie do Polanicy by powędrować w kierunku Szczytnej i Szczytnika. Pogoda przekropna, nieco mglisto i ślisko, ale nie opuszcza nas pasja piechurów-zdobywców.

Największą atrakcją turystyczną   jest zamek na górze Szczytnik.. Powstał on dopiero w latach 1832-38,  został wkomponowany w skały górujące nad Szczytną. Obok zamku jest punkt widokowy – z którego roztacza się wspaniała panorama gór   Większa część zamku jest siedzibą Państwowego Domu Pomocy Społecznej "Zamek" i stanowi dom dla ok. 100 niepełnosprawnych. Z tego względu całości budowli nie można zwiedzać. Dostępna była  kaplica będąca, wraz z jednym skrzydłem zamku, własnością ojców Misjonarzy Świętej Rodziny, oraz piękne, zadbane otoczenie. Pomaszerowaliśmy także Drogę Krzyżową prowadzącą przez leśne tereny przy zamku. Ta kalwaria zachwyca oryginalnymi płaskorzeźbami z piaskowca osadzonymi w naturalnych skałach. Sam zamek, mimo że wygląda na warowny nie miał służyć do obrony, ale ku rekreacji jako miejsce balów i spotkań myśliwych.  

Wizytę w Szczytnej kończymy w kompleksie agroturystycznym Piekiełko. Aby po małym „co – nieco” zejść do Polanicy.

Po kolacji zapowiedziana atrakcja, czyli ognisko i wizyta w Muzeum Ginących Zawodów. Muzeum Ginących Zawodów zorganizowane i prowadzone jest przez p. Urszulę i Bogdana Gorczyńskich. Gospodarstwo składa się z kilku drewnianych chat wiejskich, wiatraka, pracowni garncarskiej oraz ptasiego mini zoo ze strusiem emu, i rodziną pawi. Przy wejściu zostaliśmy powitani bardzo sympatycznie przez p. Urszulę. Pobyt w gospodarstwie jest wielką frajdą, a możliwość wykonania własnoręcznie wyrobów garncarskich ( można je zabrać na pamiątkę) oraz obejrzenie ekspozycji kowalstwa, piekarstwa i tkactwa jest interesującym doświadczeniem. Na koniec w ogromnym szałasie zjedliśmy po smakowitej pajdzie chleba upieczonego na zakwasie posmarowanego obficie smalcem i kiszony chrupiący ogórek a do kompletu pieczona nad ogniskiem kiełbaska.

Biesiadowaliśmy śpiewając i racząc się znakomitym jadłem aż potężnie błysnęło i zagrzmiało. Złapała nas gwałtowna letnia burza, trzeba było salwować się odwrotem. Dobrze, że żyjemy w dobie busików i telefonów komórkowych.

Mamy poważny wypadek. Ela nieszczęśliwie łamie palec u lewej reki. Nie obyło się bez wizyty w polanickim szpitalu. Szczęśliwie poszkodowana otrzymała fachową pomoc, ale przez wiele dni będzie nosić palec w szynie. Ela dzielnie zniosła przygodę i nadal jest pełna optymizmu.  

22 – środa

Pogoda nas zawiodła, dlatego tylko 2 osoby gimnastykują się na ośrodkowym korytarzu. Nieco smętni i okutani w peleryny wędrujemy znanym szlakiem do Jerzykowic i przez Lewin i Jeleniów wracamy do Kudowy. Dobrze jest dać zajęcie nogom. Po kolacji kolejne wyścigi na basenie. Wujek Zbyszek ściga się z ośmioletnią Agnieszką a pozostali basenowicze pluskają się i biczują pod wodnymi armatkami.

23 – czwartek

Boże Ciało. Po powrocie z mszy wędrujemy pod opieką Kai do cudownego źródełka. Jest to leśna  kapliczka Matki Boskiej Bolesnej położona w lesie w kierunku Brzozowia. U podnóża wzgórza na którym stoi kapliczka , wypływa źródło zwane Źródłem Maryi. Pomyślnie pogoda dopisuje i przechodząc przez leśne polanki wdychamy aromaty nagrzanej łąki i leśnego igliwia. Samo źródełko jest zagubione pomiędzy podmokłą darnią i bronią dostępu do niego omszałe schody.

Po kolacji sympatyczna uroczystość, bowiem solenizanci Wanda i Zenek uściskani serdecznie z okazji imienin zapraszają łaziki na szampana i słodkości. Śpiewamy, opowiadamy dowcipy i przekomarzamy się a nasze trzy maskotki Maja, Amelka i Agnieszka psocą i dokazują z dziecięcym wdziękiem.

24 – piątek

Miała być Polanica tak barwnie opisana przez zwiadowców, okazuje się jednak, że dostanie się do niej w tak licznej grupie graniczy nieomal z cudem. Zmieniamy plany i ponownie jedziemy do Dusznik aby tam podzielić się na zdobywców „Muflona”, muzealników i kuracjuszy    .

Gdy wszystkie podgrupy spotykają się na przystanku autobusowym czas czekania na jakikolwiek pojazd nie tylko się wydłuża, ale okazuje się, że nie mamy szans dotrzeć o czasie na posiłek. Wprawdzie można by i piechotą, ale te 12 km nie zachęca z powodu przelotnych, ale rzęsistych deszczów. Zamawiamy więc w Kudowie busiki i składamy się na koszt przejazdu, ale za to komfortowo ładujemy przed pensjonatem i jemy ciepły posiłek.

Po kolacji harce basenowe.

25 – sobota

Towarzystwo albo się rozleniwiło, albo totalnie zmęczyło. Gimnastykę uprawia aż 2 osoby! Po posiłku Paweł organizuje zbiorowe nadawanie paczek. Grupka 10 osób pod opieką Kai ostatni raz wędruje po okolicy, głównie po Górze Parkowej. Ostatni basen i ostatnia przebieżka po parku zdrojowym. Aż żal odjeżdżać.

Po kolacji capstrzyk, czyli podsumowanie pobytu. Kadra w osobach Pawła, Lidki, Kai i Gosi zbiera zasłużone pochwały. A Gosia wytrwałym kijkomanom wręcza pamiątkowe dyplomy z nadzieja na dalszą aktywność w kijkowej sekcji. Paweł  zbiera propozycje na następny wypad; może tak Białowieża, może okolice Hrubieszowa, a może okolice Białegostoku. Czas pokaże…..Śpiewamy „Czas powrotu” i jakby żal….26 – niedziela

Ostatnie śniadanie. Nawet gimnastycy zastrajkowali, Instalujemy się w wynajętym autobusie i jedziemy do Wrocławia, by „kowbojką” odbyć podróż do Poznania. A tu stęsknieni bliscy, ruch i rejwach…. Ten sobie mówi, ten sobie, pełno zamętu i krzyku…. I tak zakończył się kolejny wypad łazików w Polskę….