Turnus w Darłówku

16 VI - poniedziałek

Do Darłówka jedzie 42 osoby - niewidomi i zaprzyjaźnieni wolontariusze. "Na pokładzie" mamy także trójkę przesympatycznych dzieci: Amelkę, Maję i Adę. Dziewczynki dobrze wychowane pod troskliwą opieką babci Wandy i dziadka Eugeniusza z marszu podbiły serca klubowiczów.

W Koszalinie przesiadka do wynajętego autobusu i w drogę. Jesteśmy ciekawi naszego lokum, ponieważ wiemy tylko, że to "Korsarz" i w dodatku na ul. Conrada..

Na miejscu okazalo się, że  ośrodek zlokalizowany jest niespełna 100 metrów od plaży, pokoje z pełnym węzłem sanitarnym, ze stałym dostępem do Internetu także..... Ponadto znaleźliśmy jadalnię, sale taneczną i konferencyjną, boisko sportowe, plac zabaw, parking, świetlicę, a na niepogodę bilard. Korsarz usytuowany jest przy głównych ciągach handlowych Darłówka, wiec będzie można pobuszować w kramach. 

Instalujemy się w pokojach i hajda w miasto. Spacerując po Darłówku można zachwycić się jego  klimatem. Zwłaszcza w części leżącej bezpośrednio w samym porcie. Zwykłe, codzienne zajęcia rybaków - są atrakcją przyciągającą przechodniów. Obserwujemy sprzedawaną prosto z burty rybę, naprawę rybackich sieci. Jest także licytacja rybna odbywająca się na pokładzie kutra i patroszenie na życzenie zakupionej ryby. A wszystko otacza zapach smażonych specjałów bałtyckich i a jakże, podawanej na ciepło wędzonej szprotki. Warto zapamiętać i powrócić.

 Jak na rekonesans, to sporo obserwacji, wracamy, ponieważ Paweł zarządził spotkanie informacyjne okraszone wspólną biesiadą pieśniarską. Na spotkaniu poznajemy boss[a]mana prawdziwego wilka morskiego, bowiem szef Korsarza prezentuje imponującą siwą brodę i animusz pirata. Klubowicze zostali podzieleni na 4 grupy o smacznych kryptonimach - łososie, dorsze, miruny i  halibuty. Grupy  będą rywalizowały w konkurencjach wiedzy turystycznej, wiedzy o regionie, literackiej, szybkości myślenia i kojarzenia. Będzie także kilku konkurencji „sportowych”.  Ekipa sędziowska skrupulatnie podliczy punkty i ogłosi stosowne lokaty, ale to dopiero na zakończenie pobytu..

17 VI - wtorek

Utartym zwyczajem organizuje się samorzutnie ekipa gimnastyczna, która pod opieką Gosi [gimnastyka z kijkami] i Lidki [gimnastyka ogólna] będzie się spotykać codziennie i nieodmiennie o godzinie 7. Na początek ćwiczy 8 osób.

Po śniadaniu wsiadamy do wodnego tramwaju i znakomicie utrzymanym kanałem wodnym Wieprzy płyniemy do Darłowa. Tam oddajemy sie pod skrzydła p. Kasi, która o mieście  i okolicach wie wszystko.

Darłowo posiada barwną, ciekawą i burzliwą historię i jest niemałą skarbnicę zabytków. Większość z nich zachowała się do dnia dzisiejszego w dobrym stanie. Z pomocą niezmordowanej p. Kasi poznaliśmy i podziwialiśmy Śródmieście Darłowa, które  zachowało unikatowy średniowieczny układ urbanistyczny z rynkiem pośrodku, jako głównym placem w mieście. Odwiedziliśmy  kościół Mariacki, kościół św. Jerzego, , Kościół św. Gertrudy , Podziwialiśmy fontannę zwaną  Pomnikiem Rybaka, ponieważ  znajdujące się na niej reliefy  przedstawiają m.in.: początki miasta  np kopanie fosy, rozładunek statku przez robotników, hanzeatycki, żaglowiec oraz pastwiska miejskie z wypasanymi na nich gęsiami. ..Po trzech godzinach spaceru nieco oszołomieni i zmęczeni "parkujemy" w kafejkach gęsto rozsianych wokół rynku i posilamy się pysznymi słodkościami. Wracamy deptakiem nad kanałem zaliczając po drodze zestaw do ćwiczeń na wolnym powietrzu. Bogaty komplet przyrządów, można doskonalić wszystkie partie ciała.

Wieczorem podziwiamy zachód słońca, jak zawsze niepowtarzalny.

18 VI - środa

Kijki 10 osób, gimnastyka 12. Zapowiada sie dobrze.

Wędrujemy plażą około 10 km [licząc meandry brzegowe] Na trasę ambitnie wyruszyło 25 osób. Sprawdzamy możliwości kąpieli. Woda chłodna i wiatr raczej porywisty. Na plaży natykamy się  ma martwego morświnka. Piękny łaciaty okaz. Żal, że zginął....

Kilku wytrawnych pokonuje trasę powrotną a mniej wytrzymali wracają autobusem do Darłowa. 

Wieczorem, plaża, spacer i zachód słońca.

19 VI – czwartek /Boże Ciało /

Pogoda przekropna i wietrzna. Rano część klubowiczów idzie na mszę, część uprawia zajęcia własne. A kilku zapaleńców zwiedza Darłówek.  Spacerujemy po: rozsuwanym moście z wieżą kontrolną - jedynym tego rodzaju urządzeniu na polskim wybrzeżu. Most. łączy  Darłówko Wschodnie z Zachodnim, dostępny jest tylko dla pieszych i rowerów.

Oglądamy elektrownię wiatrową, która liczy 10 wiatraków dużych oraz 5 mniejszych. Wiatraki są doskonale widoczne z każdego miejsca i niezwykle malownicze, szczególnie o zachodzie słońca..

Na chwilę zatrzymujemy się  przy latarni morskiej, jedynej polskiej latarni zbudowanej na  planie  prostokąta i  przy najnowszym i niesamowitym pomniku Darłówka gwiazdobloku „Ksawerym”, Pomnik ten   miasto zawdzięcza  orkanowi  Ksawery,  który w grudniu 2013 roku  szalał nad Bałtykiem. Siła wiatru była tak potężna, że wyrzuciła na falochron  pięciotonowy  betonowy gwiazdoblok.  Blok został zabezpieczony i przeniesiony tuż obok Latarni Morskiej - jako pamiątka, po jednym z największych orkanów jaki nawiedził w ostatnich latach Europę stając się zarazem memento o sile żywiołów. Popatrzyliśmy na statki o nazwach: „Księżna Zofia", „Tristan" i „Izolda", które zabierają pasażerów na krótką podróż wewnątrz portu na trasie Darłowo - Darłówko lub Darłówko - Darłowo. Nas również nie ominie taka atrakcja.

Wieczorem Lidka - nasz minister dobrego nastroju nie odpuszcza i organizuje konkurs wiedzy krajoznawczej. Okazuje się, że jak na łazików przystało, o urokach kraju wiemy sporo.

20 VI -piątek

Dziś wyprawa do Darłowa. Zdobywamy zamek. Sadowimy się w wynajętym autobusie i oddajemy się pod opiekę p. Pawła zamkowego cicerone, który z ogromną pasją starał się przybliżyć  nam  burzliwe dzieje tego  nadmorskiego gotyckiego zamku. Opowiadał o jego dawnych  mieszkańcach. Najbardziej zainteresował nas  Eryk I,  król Dani, Szwecji i Norwegii,, zwany także ostatnim Wikingiem Bałtyku który urodził się  w darłowskim zamku i który  po burzliwym życiu powrócił  do Darłowa, by spędzić w nim ostatnie 10 lat.. Ciekawą i kontrowersyjną postacią była  księżna Zofia propolsko nastawiona  żona Eryka II.. Przeciwnicy nie mogli jej wybaczyć dążeń do ścisłych związków Pomorza z Polską. 

i przypisywali  jej wszystkie najgorsze cechy: okrucieństwo, chciwość, zaborczość. Zawsze  jednak była dobrym i opiekuńczym duchem darłowskiego zamku. Duch tej szlachetnej i mądrej pani dopilnował, aby jej wdowie uposażenie 7 marca 1945 r. przejęli Polacy 

21 VI - sobota

Czas wolny i swawolny. To znaczy chętni z kijkami maszerują dróżkami a pozostali łapią przebłyski słońca.

Wieczorem ciąg dalszy zmagań intelektualnych, czyli odpowiadanie na podchwytliwe pytania krajoznawcze i wiedzy o regionie.

23 VI - niedziela

Dzień wolny od zajęć. Przed południem gremialnie klubowicze udają się do kościoła, część idzie na plażę. Pełna swoboda.

Wieczorem Ela Andrzejewska - nasz wolontariusz a zawodowo kustosz muzeum Kazimiery Iłłakowiczówny opowiada o życiu i kontaktach poetki., która urodziła się w roku 1888 lub 1892 w Wilnie, zmarła w roku 1983 w Poznaniu.  W krótkiej opowieści trudno zmieścić całą wielkość sztuki Kazimiery Iłłakowiczówny, ale z całą z pewnością  dzięki tej opowieści  poetka stała nam się bliższa 

Dziękujemy Elu za pasjonującą opowieść o "Ille".

23 VI - poniedziałek

27 osób wyrusza na trasę. Przed sobą mamy około 10 km nadmorskim kamiennym wałem, odpoczynek na "przyzbie" sklepiku i powrót do ośrodka. Na trasie przechodzimy obok wiatraków, robią wrażenie, przede wszystkim głośnym buczeniem pracujących śmigieł.

A wieczorem uroczystość imieninowo - urodzinowa. Wanda, Zenek i trzy nasze maskotki - Amelka, Maja i Ada mają święto. Ważne Osoby otrzymują po bukiecie, które z  "najpiękniejszych polskich kwiatów pod polskim niebem wyrosłych" ułożyła Basia, oraz drobne prezenciki, między innymi po pół kubka, [przebój sezonu] z którego całkiem zgrabnie się pije i książeczki z dowcipami.

Raczymy się kawusią, ciastem i piwem.  Bawimy naszych świętujących, a raczej to dziewczynki nas bawią dowcipami o zwierzątkach i blondynce z książeczek.  Potem  Lidka inicjuje zabawę ruchową z udziałem solenizantów "wyprawa do cyrku"  i poszukiwanie słonia.

W ramach koncertu życzeń śpiewamy całej piątce po piosence i ..... zaklinamy pogodę:

"Bo to jest lato, deszczowe lato"

24 VI - wtorek

Od 11-tej  zmagania sportowe, czyli slalom w goglach. Nie wolno laską strącić przeszkody. Jako wariant "walizka na krętej trasie". Przewodnik prowadzi rojler o którego rączkę zahaczony jest koniec laski osoby niewidomej idącej z tyłu. Aby konkurencję uatrakcyjnić, niewidomy także ciągnie rojler. Sztuka polega na tym aby tandem z walizkami idąc slalomem nie dotknął przeszkód na trasie.

Walczą nie tylko przedstawiciele poszczególnych ekip, ale także ochotnicy. Zabawa wspaniała i doping iście sportowy.

W samo południe spacer po urokliwym Darłówku albo kąpiel słoneczna i nie tylko.... bowiem dwoje odważnych - mors i morsica dzielnie zanurzają się po szyję i to w kilku podejściach. A do Bałtyku przydałoby się wlać kilka czajników wrzątku, bo ziąb okrutny.

Za to wieczorem 20 osób radośnie baraszkuje w darłowskiej pływalni. Woda cieplutka, bicze i bąbelki w zasięgu ramion.

25 - środa

Tego jeszcze nie było, przy śniadaniu Paweł ogłasza wyścigi na żaglówkach. Klubowicze wpadają w lekki popłoch, bo morze niespokojne i tak w ogóle, to nie wszyscy pływają a woda lodowata i co to będzie. Ktoś tam wybiera się na deptak aby podziwiać zawodników, ktoś tam łyka aviomarin i inne "uspokajacze", ktoś komentuje w panice - jak to sobie szef wyobraża. Ale w godzinie zbiórki są wszyscy, zerkając niepewnie na żółciutkie kapoki leżące na ławeczce.

Paweł z marsową miną omawia regulamin zawodów udzielając kapitanom drużyn ostatnich instrukcji i wyruszamy, ..... ale zamiast skierować się w stronę kanału... idziemy w stronę stołówki. I bomba pęka..... Zawody odbędą się nie na kanale, lecz na boisku Korsarza na którym wyrysowano cztery tory wodne. Przedstawiciele drużyn maja za zadanie nawijając długą linkę na motek przyciągnąć tekturową mini żaglówkę. A kapoki, są jak najbardziej potrzebne, bo przecież to morskie wilki, więc zostają ubrani w żółte kamizelki. Walka jest zacięta a komisja sędziowska pod przewodnictwem Eli ma mnóstwo pracy.

Wygrywają Łososie tuż przed Dorszami.

Zawody wzbudziły taki entuzjazm, że ustawia się długa kolejka do manewrowania żaglówkami.

Biedny fotograf robiąc zdjęcia zapstrykał się dokumentnie....

Po zawodach zasłużony spacer plażą z kijkami lub bez, według życzenia. A morsy znowu nie odpuszczają, chlapiąc się w zimnej wodzie.

Po kolacji wędrujemy do urokliwej tawerny na rybkę i szklanicę grogu..... ups - kufelek piwa, koniecznie Bosman.

26 VI - czwartek

Mamy wreszcie pogodę. Zaklinanie "deszczowego lata" dało efekty. Wobec tego żadnych marszów, żadnego machania kijkami. Pełny relaks. Choć zapaleńcy nie dają się skusić leniuchowaniu i pod przewodem Gosi naczelnej "kijanki" maszerują plażą.

Wieczorem pluskanie i pływanie w basenie uprawia 20 osób. Skoro w morzu zimno, trzeba nadrobić w pływalni.

27 Vi - piątek

Od godziny 11 -tej dalszy ciąg zmagań sportowych. Tym razem pod okiem Gosi pokazujemy co potrafimy, czyli jak prawidłowo chodzić z kijkami. To wcale - wbrew pozorom - nie jest łatwe. Gosia ocenia, komentuje i koryguje błędy.... Każdy z zawodników chce wypaść jak najlepiej.

A potem bardzo sympatyczny akcent pobytu. Płyniemy "Erykiem I" po Wieprzy i wypływamy na pełne morze. Lekka bryza, szemrzą fale i po niebie płyną przejrzyste chmurki. Ktoś tam podziwia horyzont, ktoś śledzi kilwater, kilka wilków sączy piwko. Sielsko i sympatycznie i bardzo rejsowo.

Wieczorem ostatni basen, bo zbliża się koniec turnusu.

28 VI sobota

Pogoda przekropna, ale kije i gimnastyka 8 osób.

Po śniadaniu na przekór deszczowej mgiełce idziemy deptakiem do Darłowa. Amatorzy lodów i słodkości rozpraszają się po licznych kafejkach.

W drodze powrotnej łapie nas burza co się zowie. W strugach ulewy wracamy do Korsarza. Nareszcie jakieś urozmaicenie....

Po południu osoby wysyłające dobytek w paczkach robią generalne pakowanie aby wspólnie zawieść je Jurka samochodem na pocztę.

Wieczorem trochę śpiewamy, trochę gawędzimy, bo sennie i ponuro.

29 VI - niedziela

Pada, pada rzęsiście. Kije i gimnastyka odwołane.

Czas wolny cześć klubowiczów idzie do kościoła, część oddaje sie lenistwu.

Wieczorem zakończenie i podsumowanie zmagań literacko-krajoznawczo-sportowych. Każda z grup przedstawia opowiadanie skonstruowane tak aby we wszystkich wyrazach znajdowała się litera "r". Prace są "różnorodne, zaradne, rzutkie  i sprytne."

Bawimy się znakomicie.

Potem następuje lawina nagród a to dla aktywnych, a to dla sympatycznych, a to dla "koni" z kijkowych tandemów. Nikt nie został pominięty, nikt nie został niedoceniony.

Zajadamy się kiełbaskami popijanymi piwkiem i śpiewamy trochę nostalgicznie, bo to czas powrotu. Przekazujemy serdeczności naszym przyjaciołom bez których wszystko nie byłoby takie, jak było:

Gosiu, Kaju, Basiu, Jurku, Kasiu, Elu, Staszku Dorotko Dziękujemy, że jesteście z nami!

30 VI - niedziela

Czas powrotu busem do Koszalina i PKP do Poznania. Żegnani słońcem, błękitem i zielenią żałujemy, że przygoda się skończyła.

Do następnego wypadu!

Agrafek