Rudno sierpień 2012
Długi sierpniowy wekend spędzaliśmy w Rudnie, małej miejscowości nedaleko od Wolsztyna polożonej nad urokliwym jeziorem.Do Wolsztyna dojechaliśmy pociągiem.W Wolsztynie czekał na nas autobus. Kierowca autobusu okażal się także sympatycznym przewodnikiem turystycznym. Zrobił mam krótką wycieczkę po miasteczku. Wolsztym odwiedzaliśmy już kilkakrotnie,ale nikt dotąd nie opowiedał nam tak ciekawie o jego historii i problemach dnia codziennego. W ośrodku wypoczynkowym w Rudnie czekali już na nas Gosia i Paweł. Gosia rozdała wszystkim klucze do pokojów i zaczęliśmy rozpakowywać bagaże i poznawać teren.W czasach słusznie minionych był to luksusowy ośrodek szkoleniowy dla członków ZMS-u. Jeszcze teraz czuło się tu ducha PRL-u. Miało to nawet pewien urok. Mieszkaliśmy w pawilonach w dwuosobowych pokojach Wokoł było zielono,przed każdym pawilonem ławeczki i stolik, do plaży nad jeziorem kilka krokow. Pogoda była piękna.Zapowiadał się udany pobyt. Na zebraniu organizacyjnym dowiedzieliśmy się, że o "słodkim lenistwie trzeba zapomnieć. Tradycyjnie zostaliśmy podzieleni na sześcioosobowe grupy, by wykonywać różne zadania,.za ktore zdobywało się punkty dla swojej grupy.Zdobywaliśmy więc punkty za uczestnictwo w porannej gimnastyce,co bardzo poprawilo frekwencję wśród ćwiczących. ba nawet sam szef zaszczycił grupę swą obecnością Braliśmy udział w konkursach wiedzy o regionie, układaliśmy hasła reklamowe w gwarze wielkopolskiej i próbowaliśmy sił w trójboju rehabilitacyjnym.Gosia uczyła grupę klubowiczek posługiwać się kijkami nordic walking. Kaja z bardziej wytrwałymi uczestnikami wyruszała na kilkugodzinne turystyczne szlaki po okolicy, a wieczorem przy ognisku Lidka zachęcała do wspólnego śpiewania naszych ulubionych piosenek turystycznych i biesiadnych. Nawet nie spostrzegliśmy,że kończy się pięciodniowy wekend i trzeba wracać do domu.