Międzywodzie - wyprawa po słońce i relaks

7. 06 -  niedziela - słonecznie

Wreszcie oczekiwany czerwcowy wyraj, Do Międzywodzia jedzie nas 40 osób, a wiec spora gromadka, w tym nasze trzy maskotki, Amelka, Maja i Ada. Bazą wypadową na planowane turystyczno- kijkowe zajęcia jest ośrodek „ W sosnowym lesie”  .  .

Po sprawnych przesiadkach instalujemy się w domkach typu bungalow położonych wśród zieleni,. wokół pachnie sosnowym igliwiem.  

O godzinie 15,00 Paweł zwany Żwawym Szefem zarządza odprawę. Kadrę zgrupowania stanowią Gosia, naczelna „kijanka,” Lidka Minister Kultury i ,,,, wczesnego wstawania [gimnastyka poranna] i Kaja Generalissa od spraw i rzeczy nie do załatwienia. Skład kadry uzupełnia Ela skrupulatny sekretarza zawodów i rachmistrz punktacji. Do stałych punktów naszego pobytu należeć będą; 7,30 gimnastyka [dla chętnych]  posiłki 8,30 śniadanie i 17,00 obiado-kolacja. Po południu  wyruszamy na wędrówkę  po Międzywodziu.  Najpierw oczywiście idziemy przywitać się z morzem. 

Jutro normalny dzień zajęć.

8 06 - poniedziałek - słonecznie

Gimnastyka 8 osób

10,30 zwiedzamy nie poznane zakamarki Międzywodzia. Jak zwykle w sezonie stragany, kawiarenki, smażalnie ryb i wolne pokoje. Kolorowo i tłumnie. Dość zimny wiatr od morza, ale będzie cieplej....

18,00 Nie ma sjesty i relaksu. Łaziki zostają podzieleni na 4  grupy rodzinne klany znane z seriali telewizyjnych i powieści radiowych. Kiepskich, Lubiczów, Matysiaków i Mostowiaków  Klany rodzinnie mają sie zorganizowac i przydzielić familijne role.

9 06 - wtorek - pogoda

Gimnastyka 13 osób, alternatywny 3 osobowy zaciąg kijkowy sprawdza warunki na plaży.

10,00  - wyjazd do Międzyzdrojów, którym warto poświecić nieco uwagi, bo modny to kurort z Aleją Gwiazd oczywiście i lekko snobistycznym klimatem.

Zaliczyliśmy więc atrakcje turystyczne Międzyzdrojów w postaci Promenady Gwiazd, mola, Gabinetu Figur Woskowych, odwiedziliśmy kościół Piotra Apostoła, zajrzeliśmy na szlak św Jakuba, zjedliśmy rybkę w nadmorskiej smażalni i wracaliśmy do domu, bo w Międzyzdrojach  gwarno i tłumnie, my wolimy miejscowości mniej zatłoczone.

Po obiado - kolacji  spotkanie w świetlicy i pierwsze punktowane zadanie dla „rodzinnych klanów” – trzeba było podać dalsze słowa piosenek  np. „A mnie jest szkoda lata i ….. lub „Przybyli ułani pod okienko ……. Był  też  konkurs skojarzeniowy oparty na naszych klubowych wyprawach do różnych miejscowości. Aleja Gwiazd Sportu znajduje się w ……. Najwyższa latarnia na polskim wybrzeżu jest w ……Było też zadanie domowe – trzeba było skompletować miejscowości posiadające w nazwie słowo „między” np. „Międzychód”. O 21:30 podziwiamy złoto – pomarańczowy zachód słońca nad Bałtykiem

 10 06 – środa - pogodnie i wietrznie

Gimnastyka 12 osób

Tym razem mamy atrakcji w bród, bowiem czeka nas  autokarowa wycieczka po wyspie Wolin, Pierwszy popas -  Wolińska Wioska Słowian i Wikingów, usytuowana na wyspie Ostrów koło Wolina, to prawdziwa wycieczka w czasy wczesnego średniowiecza. Zwiedzając rekonstrukcje zabudowań mieszkalnych i rzemieślniczych z okresu wczesnego średniowiecza  można było sobie wyobrazić, jak mogło wyglądać życie codzienne dawnych ludzi, jak mieszkali i pracowali. Wrogów ani przyjaciół nie zobaczyliśmy. Pora w drogę.

Dalsza trasa wiedzie nas  na punkt widokowy nad  Jezioro Turkusowe, cel wszystkich wycieczek po Wolinie. Od naszego pobytu w 2005 roku jezioro nie straciło urody, jest nadal tajemnicze i zielono-błękitne, szczególnie oglądane z wierzchołka moreny. Robimy popas w ogródku gastronomicznym i pora w drogę do najwyższej nad Bałtykiem latarni.  Na jej szczyt prowadzi ponad 300 schodów. Warto było je pokonać bowiem widok z jej szczytu na prawdę zachwyca.

Nasza wycieczka po Wolinie nie może się obyć bez odwiedzenia parku miniatur w Międzyzdrojach, gdzie mogliśmy zobaczyć i dotknąć modeli najciekawszych zabytków w skali 1:25 pochodzących z państw leżących nad Morzem Bałtyckim czyli z Polski, Niemiec, Danii, Szwecji, Finlandii, Rosji, Litwy, Łotwy i Estonii. Atutem Bałtyckiego Parku Miniatur było umieszczenie modeli zgodnie z rzeczywistym miejscem ich lokalizacji, wytyczonym obrysem wybrzeża Bałtyku, środek parku zajmuje miniatura Morza Bałtyckiego, na którym kołyszą się miniatury znanych jednostek pływających. Miniatury robią wrażenie wręcz benedyktyńską dokładnością w odtworzeniu detali. I pomyśleć, bez wiz i paszportów w godzinę objechaliśmy nasz ulubiony Bałtyk. Pozostawiamy w kronice parku ciepły znak obecności i w drogę.... Kolejny popas przy punkcie widokowym i w drogę.

Wieczorem  Lidka zabiera chętnych na podziwianie zachodu słońca. Jest jak zwykle fascynujący.

11 06 – czwartek - nadal pogoda choć silny wiatr.

10;00. Zawody całkiem poważne, czyli rzut kapciem w prezesa, ups... nie kapciem, ale kapciami i nie w prezesa ale do mety. Każda z rodzin deleguje trzy osoby, które z zasłoniętymi oczyma rzucają w sztafecie związanymi linką, twarzowymi granatowymi kapciami Pawła. Śmiechu i radości co niemiara, Wesołe jest życie seniora kapciomiota. Wygrywa bezapelacyjnie klan Lubiczów

Ale to nie koniec zmagań. Tłumnie spieszymy na plażę i ku uciesze plażowiczów każdy klan buduje piaskowy zamek, zagrodę, co kto potrafi. Dzieła okazują się pomysłowe a walka zażarta. Wszyscy są zaangażowani w łopatki, wiaderka i pomysły. W twórczym zapale zakopujemy do połowy prezesa, czyli Pawła. Wygląda całkiem twarzowo otoczony fosą z piasku. Oczywiście klan Lubiczów znowu jest bezkonkurencyjny. Same niekwestionowane talenty.

13;00 Silna 7 osobowa grupa pod wodzą naczelnej kijanki Gosi w tandemie z Pawłem maszeruje na 10 kilometrowy marsz kijkowy brzegiem morza. Nie ukrywam zazdrości, ale nie tego lata , nie tego...

12 06 – piątek - zanosi się na deszcz.

10;00 Wybieramy się do Dziwnowa. Część ludzi jedzie busikami, grupka nordi-waalkingowa ponownie wyrusza na trasę  brzegiem morza  10 - 12 km.

Po południu całkiem spora ulewa 

13 06 sobota pochmurno, zapowiedź opadów.

Gimnastyka 12 osób. prowadzi Kaja.

10;00 grupa nordic-walkingowa rusza w kierunku Kołczyna, oczywiście plażą. To tylko małe 10 - 12 km.....

18:00 Pomimo przekropnej pogody ruszamy na międzywodzką promenadę, oczywiście z aleją gwiazd. Każda większa miejscowość w Polsce takową posiada. Zaklepujemy miejsca na nasze znaki. Wszak jesteśmy gwiazdami wśród łazików. Zatoka jest ładnie zagospodarowana mini promenadą i ławeczkami z widokiem na akwen wodny.

14 06 -  niedziela - przekropnie  

14;00 Rozstrzygnięcie konkursu na liczbę miejscowości z „Między” Największą liczbę takich miejscowości wynaleźli Lubiczowie, bo 20.

Następnie klany karnie popisywały sie znajomością geografii Pomorza Zachodniego.

Konkurencje zakończyliśmy zgodnie śpiewając piosenki turystyczne. Śpiew ostudza emocje.

15 06 – poniedziałek -  zimno i wieje 

Na śniadaniu śpiewamy 100 lat Joli i konsumujemy po wafelku od solenizantki na deser.

10;00 Następne dwie konkurencje „wyczynowe.”

Klany delegują po dwóch przedstawicieli, którzy z zasłoniętymi oczyma muszą na łyżce donieść jajko do mety. Wpadek nie zanotowano i wszyscy zawodnicy niosą jajko dzielnie. Jajecznicy nie ma.

Następna konkurencja. Z zasłoniętymi oczyma trzeba nalać wodę do dwóch szklanek, tak aby poziom płynu w obu naczyniach był równy. Konkurencja trudna, przywodzi na myśl scenę z filmu Imagine. Ale klany wydelegowały specjalistów i konkurencja się udała w pełni.

16 06 – wtorek – zimno  

10;00 Dalsze zmagania konkurencyjne klanów. Przedstawiciele rodzin ubrani w twarzowe niebieskie, zrobione z worków na śmieci, ochronne kombinezony, oraz w wysokie kartonowe czapy mają za zadanie oddzielić białko od żółtka i na plastikowym talerzyku ubić je na sztywną pianę plastikowym widelcem oczywiście. Podczas, gdy rodzinni kucharze trzepią pianę, pozostali uczestnicy konkursu dzielnie im  kibicują doradzając i zachęcając do wysiłku.

Wszyscy zawodnicy spisują się na medal, a białkowa piana jest sztywna i trzyma się talerzy.

18;00 - nadal bardzo zimno i pochmurno. Łaziki gromadnie wyruszają do „Gospody” na rybkę z frytkami. Zaczyna dopadać nas przeziębienie, kichanie, kaszel i wirusiki.

17 06 – środa - nieco cieplej

Planowany z Międzyzdrojów rejs jednym z pirackich statków zostaje odwołany. Zbyt wysoka fala, jak na lądowe gryzonie.

18;00 Czas na clou programu czyli scenki z życia rodzin. Scenki przedstawiają 3 klany i wszystkie produkcje są zabawne i dowcipne. Wykonawstwo sympatycznych aktorów jest na poziomie, choć trema uwidacznia się w spektaklowych wsypkach. Ale to rzecz zwykła w teatrze zawodowym, o amatorskim nie wspominając. Bezapelacyjny jest klan Matysiaków zdobywający 4 punkty.

19;00 planowany grill. Ale pada, bardzo pada. Ewakuujemy się do świetlicy i zajadamy kaszaneczkę i kiełbaskę nieco smętnie.

Zaklinamy pogodę piosenką turystyczną. „Deszczowe lato”....   a wirusy się rozzuchwaliły...

18 06 - czwartek, zimno, pochmurno i pada.

Gimnastyka 5 osób a to z powodu niedoinformowania, bowiem chętni uznali, ze przy takiej pogodzie na powietrzu nie można ćwiczy. Tymczasem grupka zapaleńców poszła do świetlicy. Jutro dołączymy, a dziś żałujemy.

10:00 Mimo przekropnej pogody część łazików jedzie do Kamienia Pomorskiego obejrzeć katedrę i posłuchać koncertu organowego, pozostali chronią się w pokojach.  

19 06 - piątek - pada

Gimnastyka w świetlicy 9 osób.

Pakowanie i ekspedycja paczek turystycznych. Nasi wolontariusze mają pełne ręce roboty, uwijają się jak w ukropie, bo trzeba pomóc zawieźć i nadać całkiem spore gabarytowo pakunki.

18;30 Smętnie popatrując na niebo śpiewamy turystyczne ballady, a tu nawet świerszczom nie chce się grać”

20 06 - sobota - nadal przekropnie

Paweł zarządza zebranie pożegnalne. Podsumowujemy pobyt, raczej udany, zważywszy na kaprysy pogody. Gorąco dziękujemy społecznej kadrze w osobach Lidki, Gosi, Eli, Kai i Pawłowi, a także naszym dobrym duchom wolontariuszom; Staszkowi, Jurkowi, Dorocie. Na otarcie łez, bo odjazd, tuz tuż, każdy łazik otrzymuje model stateczku i śpiewającą muszlę [małżeństwa upominek wspólny w celu scementowania związku]

Śpiewamy „czas powrotu”, bo niestety czas.

21 06 – niedziela - słońce

To juz przewrotność aury. Czekając na bus, który zabierze nas o 14 00 tęsknie popatrujemy na słoneczko, Ostatnie zerknięcia na plażę, ostatnia kawusia i pogwarki. Busem dojeżdżamy do Świnoujścia, gdzie mamy przesiadkę do Szczecina Dąbia. Spotyka nas niemiła przygoda bezmyślni konduktorzy szynobusu w Dąbiu nie uruchamiają schodków wejściowych. Kilka osób boleśnie się potłukło nie mając świadomości różnicy wysokości ostatniego schodka i peronu. Strach pomyśleć, gdyby ktoś wpadł do przerwy między peronem a schodkami wagonu.

W pociągu docelowym okazuje się, że mamy o jeden zarezerwowany przedział mniej. Eh, te nasze PKP, kiedy dojrzeje do XXI wieku.

Na szczęście do Poznania przygód nie doświadczamy.

Do zobaczenia w następnym roku. Paweł odgrażał się że ma dla nas niesamowite pomysły. Czekamy, tupiąc z niecierpliwości.

Agrafek