Krynica Morska - wyprawa na Mierzeję Wiślaną

25 maja  - Skoro świt wyznaczyliśmy spotkanie przy pociągu do Gdańska. Jak zwykle, wszystko przebiega sprawnie. Miejsca w przedziałach rozdysponowane, bagaże upchnięte i jaaaaazda. A jest nas spora gromadka 38 osób - w tym 5 dzieci. W Gdańsku lokujemy się do zarezerwowanego autokaru i jedziemy przez caluśką Mierzeję Wiślaną do Krynicy Morskiej.

, Mierzeja widziana z okiem autokaru wygląda zachęcająco. W Krynicy lokujemy się w ośrodku rehabilitacyjnym "Posejdon" w pokojach 2 i 3 osobowych typu studio. Wieczorem poznajemy plan zajęć: dwa posiłki dzienne umożliwiające nieskrępowaną turystykę i wstępne omówienie tras.

26 maja  - Spacer-zaprawa - idziemy plażą w kierunku Gdańska. Pogoda jak marzenie, nawet nie spostrzegamy, że zrobiliśmy 10 km. Po południu z przewodnikiem p. Włodkiem zwiedzamy kurorcik. P Włodek serwuje atrakcje nie tylko turystyczne, ale także kulinarne, bowiem wodzi nas po lodziarniach, smażalniach i kawiarniach.

 . W centralnym punkcie miasta spotyka nas nie lada atrakcja, buszujące dziki, w tym locha z warchlakami. Dziki wbrew swej naturze wchodzą do lokali, buszują po trawnikach i wyłudzają chipsy i za nic maja gwar ciżby ludzkiej i samochody.

27 maja - Ponieważ to niedziela część grupy idzie do kościoła. Pozostali myszkują wśród stoisk z wszelakimi dobrociami kulinarnymi i gastronomicznymi. Po obiedzie postanawiamy dojść plażą do Kaliningradu. 12 km od centrum Krynicy znajduję się mała miejscowość - Piaski (administracyjnie należy do Krynicy Morskiej). Ok. 3 km. za tą miejscowością jest NATO, oraz granica Unii Europejskiej. Okazuje się, że granica jest pilnie strzeżona i nie ma możliwości jej przekroczenia. Niemniej spacer plażą dostarczył niesamowitych wrażeń estetycznych. Przekonaliśmy się o destrukcyjnym działaniu morza podmywającego wydmy i poszukiwaliśmy bursztynów i muszelek na plaży. Zrobiliśmy w obie strony 14 km. Pewnie odbylibyśmy dłuższy spacer, ale nad Bałtykiem mruczała ostrzegawczo burza. Czas było wracać. Utrapieniem są komary. Buszują całymi rojami i nie pomagają preparaty odstraszające. Mamy przeto w grupie seryjnego mordercę - Gosię, która z poświęceniem walczy z uprzykrzonymi bzykaczami, także przy pomocy twarzowych różowych kapci. Dzielnie jej sekundujemy, szczególnie zaś weteran turystycznych wypraw klubowa maskotka Gapcia. Oburzona szczeka na intruzów i opędza się od nich energicznie wachlując ogonkiem. Wieczorem przy wtórze burzy śpiewamy w sali gimnastycznej. Każde pomieszczenie jest dobre by wspólnie pobyć.

 28 maja  - Ogłaszamy zaciąg na poranną gimnastykę pod opieką Kai - "Gumeczki". Jej sprawność fizyczna i elegancja zapiera dech. Ćwiczą tłumy - czyli czterech zapaleńców, zwanych fokami i tak pozostanie do końca turnusu. Wybieramy się lasem na Wielbłądzi Garb jest to najwyższe wzniesienie na Mierzei Wiślanej (48,5 m.n.p.m), oraz najwyższa stała wydma w Europie, ma blisko 50 metrów wysokości. To jedyny naturalny punkt na Mierzei, z którego widać równocześnie Bałtyk i Zalew Wiślany.

  Panorama stamtąd jest wspaniała! Z wierzchołka - aby nie rozdeptywać wydmy - zeszliśmy ścieżką na "przełęcz", by podążając dalej za żółtymi znakami - w poszukiwaniu jodu - trafić nad Bałtyk. Bawimy się w poławiaczy muszli zalęgających kilka metrów od brzegu. Wchodzimy po pas do morza i popiskujemy radośnie, ponieważ woda jest nie tylko słona, ale i przejmująco zimna. Po kolacji "wieczorek zapoznawczy" dla posejdonowej braci, bowiem oprócz naszej grupy goszczą niezorganizowani wczasowicze. Bawi się 16 łazików. Pozostali leniuchują.

 29 maja - Tym razem atrakcja niemała. Wycieczka po unikatowym Kanale Elbląsko - Ostródzkim. Autobusem dojechaliśmy do pośredniej przystani miedzy Ostródą a Elblągiem - w Buczyńcu, potem przez sieć wodną i jez. Druzno do Elbląga. Kanał Elbląski jest jednym z najciekawszych pod względem technicznym i krajoznawczym szlakiem wodnym nie tylko w Polsce, ale i w skali światowej. Unikalne, powstałe w XIX wieku urządzenia techniczne, jakimi są znajdujące się tu pochylnie oraz inne obiekty i urozmaicony krajobraz na trasie stanowią dużą, jedyną tego typu w Europie, atrakcję turystyczną. Kanał ten jest najdłuższym kanałowym szlakiem żeglownym w Polsce   Z pokładu statku obserwujemy wysokie, porośnięte trawą wzniesienie, na którym w słońcu połyskują szyny i stalowe liny. Statek omijając wielkie koło do przewijania liny wpływa pomiędzy wystające z wody barierki. Obsługujący pochylnię pracownik przywiązuje do poręczy rzuconą z pokładu linę i uderza w gong. Wkrótce daje się odczuć lekkie szarpnięcie i statek powoli zaczyna wynurzać się z wody. Po chwili wynurza się całkowicie, a wraz z nim platforma, na której spoczywa. Liczące blisko 500 metrów długości wzniesienie statek pokonuje po suchym lądzie. Po osiągnięciu szczytu platforma zanurza się w następnym odcinku kanału i statek może dalej już "normalnie" płynąć. Chwilami kanał jest wysokim nasypem, na którego koronie znajduje się uszczelnione gliną koryto wodne, a w innych miejscach krętym przekopem wijącym się pośród otaczających pagórków. Brzegi kanału okalają drzewa a wokół rozciągają się żyzne pola poszatkowane różnokolorowymi uprawami. W trakcie rejsu statek pokonuje 2,3 kilometra suchego, porośniętego trawą lądu, oczywiście z pasażerami na pokładzie. W trakcie rejsu statek przepływa pod kilkunastoma mostami drogowymi i kolejowymi, z których większość pochodzi z okresu budowy kanału. Podstawowym przeznaczeniem i powodem budowy Kanału Elbląskiego był przewóz towarów.  

 . Mieliśmy jak zwykle "łazikowe szczęście", bowiem pogoda dopisała i pierzaste towarzystwo także, dało pokaz powietrznego baletu. Niezapomniana wycieczka!

30 maja - Spacer w nieznane, czyli brzegiem Zalewu Wiślanego. Brzeg był dziki, zarośnięty szuwarami. W sam raz gratka dla turystycznej braci. A po południu jeszcze raz okolice Krynicy "Szlakiem latarń" w towarzystwie przewodnika p. Włodka. Z ciekawszych atrakcji miasta obejrzeliśmy zabytkowy kościół pochodzący z 1938r. z pięknym ołtarzem w kształcie łodzi rybackiej przeznaczonym do odprawiania nabożeństw na wolnym powietrzu. Obejrzeliśmy wille budowane w pruskim stylu, zabytkowy zespół "Cesarski Dwór" Weszliśmy na wzgórze dawna nazwa Braun, gdzie w 1936r Ewa Braun spotkała się z wyższymi oficerami SS, by zatwierdzić plany budowy obozu w Stutthof. Weszliśmy na szczyt Latarni Morskiej (25 m)   Ze szczytu latarni roztacza się wspaniały widok na całą Mierzeję Wiślaną, Zalew Wiślany, Frombork a nawet Rosję. W budynku latarni prezentowane są zabytki latarnictwa morskiego, klosze, ogromne żarówki i inne ciekawe akcesoria. Następnie powędrowaliśmy Molem Spacerowym. Obejrzeliśmy zjeżdżalnie wodne na krynickich plażach. Największa ma 85 m długości. Ogólnie - zabudowa miasta pochodzi z początku XX wieku, na którą składa się zespół zabytkowych willi i pensjonatów. Krzepiąc nadwątlone siły w kawiarence spotkaliśmy oko w oko dziczą rodzinę, ponieważ locha i sześć dorodnych warchlaków przytupały do kawiarni siejąc nieco zamieszania wśród gości.

 31 maja -  Zwiedzamy Mierzeję. Trudno byłoby zwiedzić ją piechotą, dlatego wynajmujemy autokar. Pierwszy etap "Muzeum Zalewu Wiślanego" znajduje się samym centrum wsi Kąty Rybackie, w porcie rybackim nad Zalewem Wiślanym.. Wśród najciekawszych eksponatów pochodzących z tych terenów jest oryginalny warsztat szkutniczy  . W muzeum zobaczyliśmy tradycyjne łodzie rybackie z okolic Zalewu Wiślanego - żakówki, a także ślizg lodowy -  ".  j. Po drodze zwiedzamy wieś Jantar. Pierwsze wzmianki zachowały się w malborskich księgach z 1400 roku. Niegdyś tędy przechodził szlak bursztynowy. Jak przystało na miejscowość o takiej nazwie, co roku, zazwyczaj w sierpniu odbywają się tutaj Mistrzostwa Świata w Poławianiu Bursztynu. My natomiast wpadamy na pogawędkę do strusi hodowanych prze belgijsko-polskie małżeństwo. Strusie są przyjazne, podszczypują nas pieszczotliwie a gospodarze prowadzący także pasiekę opowiadają ciekawostki zarówno o egzotycznych ptakach, jak i o życiu pszczół. Na koniec można nabyć strusie pióra i gatunkowy miód, bowiem business is business!

 I wizyta smutna i refleksyjna. "Ludzie ludziom zgotowali ten los" Bardzo trudno jest mi pisać o tym miejscu. Państwowe Muzeum Sztuthof - położone jest tuż za wsią Sztutowo. Zachowane są baraki mieszkalne więźniów, komora gazowa, krematorium, ogrodzenie z drutu kolczastego wraz z wieżami strażniczymi, oraz "stos" skamieniały ludzki tłuszcz z tysięcy spalonych ciał. Obóz Koncentracyjny Stutthof powstał 2 września 1939 r. Był najstarszym obozem koncentracyjnym na terenie Polski. Zginęło tu około 65 tysięcy ludzi z 28 krajów Europy. Głównym akcentem upamiętniającym były obóz jest Pomnik Walki i Męczeństwa, dzieło artysty rzeźbiarza Wiktora Tołkina.   Przejmujące są zachowane eksponaty a także relacje przewodników. Nigdy więcej takiego okrucieństwa!

 Wracamy do domu. Jeszcze tylko zabytkowy kościół w Stegnie.    . Na wieży umieszczona jest gałka z chorągiewką wietrzną na, której widnieje data 1682. We wnętrzu znajdują się unikalne podwieszone do stropu malowidła na płótnie oraz zabytkowe organy.

 Wieczorem idziemy "zapalić latarnię" a potem podziwiamy zachód słońca nad Bałtykiem. Jutro będzie piękny dzień!

1 czerwca - Przed południem robimy rajd 13 km "Idą dzieci drogą, steczką" Trzeba uczcić Dzień Dziecka jak na turystów przystało. Lekka mgiełka i zielone leśne dukty rojne od komarów. Po południu wyprawiamy się autobusem do Piasków i także powrót leśnymi szlakami. 3,5 godz. wspaniałego wędrowania. Jesteśmy zmęczeni, ale szczęśliwi.

 2 czerwca - Wędrujemy "szlakiem p. Włodka" ale bez jego opieki. Wieczorem ognisko, kiełbaski, turystyczne piosenki i dowcipy. Aura bardziej jesienna, wiatr tańczy z płomieniami i dymem. "Nam to nie wadzi i jesteśmy radzi", jakby zarymował p. Włodek

. 3 czerwca -  Niedziela. Słodkie lenistwo, wędrówka do kościoła. 11 łazików jedzie do Malborka aby zwiedzić słynny zamek i poszukać Juranda i Danuśki. Wieczorem tradycyjna wędrówka plażą.

 4 czerwca  - Gdzie latają skowronki? Oczywiście do Skowronek. Także i my lecimy, no może niezupełnie, ale tupiemy plażą zaliczając kolejnych 12 km. Wieczorem mamy ucztę i to jaką. Regionalny specjał fladra pieczona na rumiano. Jemy z apetytem delektując się smakiem tego rarytasu.

 5 czerwca -  Znowu upał i lekka bryza. Wybieramy trasę. Autobusem do Jantara i następnie plażą do Stegny a stamtąd autobusem do Krynicy. Znowu nawijamy na dziarskie nogi stosowne kilometry. Wszak po to jest turysta. Wieczorem w znajomej sali gimnastycznej urządzamy wieczór piosenki biesiadnej i turystycznej, ale tej nieco frywolnej. Lidka, jak zwykle nadaje ton solo i zespołowo. Bawimy się pysznie.

 6 czerwca  - Skoro świt wsiadamy na stateczek "Anita" kursujący po Zalewie wiślanym i przeprawiamy się do sławnego Kopernikiem Fromborka

   . Wieczorem dzielimy się wrażeniami z ekscytującej wycieczki popijając beczkowe piwo na "piwnym wieczorze".

7 czerwca Boże Ciało.- Udział w nabożeństwie i zajęcia własne. Potem tradycyjna trasa do Piasków. Po południu jeszcze raz wędrówka przy plusku fal, by wieczorem podsumować pobyt i zastanowić się nad dalszymi planami. A wszyscy byli zadowoleni i żałowali, że trzeba się rozstać. Ostatnie wspólne śpiewy i czas powrotu. A takie tu drzewa i takie lasy. Idziemy pożegnać się z morzem i Krynicą. Ostatnie spotkanie z dzikami i w perspektywie "zielona", choć spokojna noc.

 8 czerwca -  Pożegnalna gimnastyka foczek, pakowanie i ostatnie zakupy. Wynajętym autokarem jedziemy do Gdańska i pociągiem do Poznania. Na szlaku zdarza się tragiczny wypadek. Mamy dwugodzinne opóźnienie. Po północy wreszcie osiągamy Poznań. Jeszcze ostatnie pożegnania, życzenia i do domu.

Bardzo udany wypoczynek!