Jubileuszowy turnus w Mrzeżynie

 03.06. -17.06.2017

Aż trudno uwierzyć, że był to nasz dwudziesty turnus rehabilitacyjny. Zmienił się skład uczestników naszych wspólnych wyjazdów, bo  przez ten czas „ choć w papierach nam przybyło” to  kilkoro wytrwałych  nie opuściło ani jednego wyjazdu.

W tym roku do Mrzeżyna, do ośrodka SUS Trawel przyjechało  35 osób i dwa pieski . Przyjechaliśmy tu po raz drugi, więc nie trzeba było specjalnie zapoznawać się z okolicą. Większość z nas od razu pobiegła  przywitać się z morzem i sprawdzić, czy wszystko jest jak przed rokiem. Każdy pamiętał jeszcze  gdzie najsmaczniejsza smażona ryba, najlepsze lody, kawa, gofry i piwo oczywiście. Po kolacji odbyła się tzw. „odprawa techniczna”,na której Paweł  poinformował nas, że jako nowo mianowany „dyrektor szkoły specjalnej” daje nam niecodzienną  i prawdopodobnie ostatnią szansę nadrobienia luk w wykształceniu  na przyspieszonym, popołudniowo - wieczorowym kursie gimnazjalnym. I tym sposobem na dwa tygodnie zostaliśmy uczniami trzeciej klasy gimnazjum. Protestów nie było. Jak na uczniów przystało, musieliśmy wykazać się wiedzą z różnych przedmiotów, każdy przecież chciał otrzymać świadectwo „z paskiem”.  Tak więc na  lekcjach geografii szukaliśmy nazw miast ukrytych między innymi  w zdaniach: ‘ręce na mapie”, „odnowiony jarmark” czy też „co robi grabarz”. Na języku polskim – wiadomo – bez wypracowania ani rusz. Pani nauczycielka Lidka dała nam niełatwy orzech do zgryzienia. Jako że byliśmy w Mrzeżynie, nad morzem, musieliśmy wymyślić historyjkę, w  której każde słowo zaczynało się na „M”.  Wszystkie cztery oddziały klasy trzeciej: A, B, C i D – rozwiązały to trudne zadanie z młodzieńczym poczuciem humoru..  

WF- to codzienna gimnastyka poranna, na którą chodziła prawie połowa „szkoły” i zawody w naszych tradycyjnych „olimpijskich” konkurencjach:  w toczeniu piłki na odległość,  w dojściu w określone miejsce i w rzucaniu piłką do koszyka. Zawodnicy musieli wykorzystywać tylko słuch. Na tym jednak nie skończyły się sportowe zmagania. Reprezentacja naszego „gimnazjum” wystartowała w zawodach dla wszystkich gości ośrodka SUS TRAVEL, tym razem jako ekipa z Poznania. Dzielnie walczyliśmy z innymi drużynami i zajęliśmy zaszczytne czwarte miejsce .   

Kiedy byliśmy bardzo zmęczeni nauką (co przed końcem roku szkolnego jest normalne), wsiadaliśmy do autokaru i „gimnazjum” zamieniało się w „zieloną szkołę” Podziwialiśmy ruiny kościoła w Trzęsaczu   pałac Sans Souci w Poczdamie, piękne ogrody HORTULUS w Dobrzycy (niektórzy, zachwyceni tym miejscem, odwiedzili je kolejny raz).

Ciekawą lekcje biologii mieliśmy w Dygowie. Właściciel gospodarstwa agroturystycznego poczęstował nas kiełbaską z grilla i miodem. Opowiadał o życiu pszczół i leczniczych właściwościach produktów wytwarzanych przez te pożyteczne owady. Wybrane produkty mogliśmy zakupić  w sklepiku na terenie gospodarstwa,    

Wieczory, z długo trwającą „szarą godziną”,  przeważnie spędzaliśmy nad morzem. Niestety, trudno było zobaczyć zachód słońca, bo gęste chmury prawie codziennie zasłaniały horyzont, ale sam spacer brzegiem dawał nam wiele przyjemności.  Rano wyruszali na plażę miłośnicy nordic walking. Po południu amatorzy wolnych przechadzek nie przepuścili okazji do zamoczenia nóg w zimnej o tej porze roku bałtyckiej wodzie. Nie leżeliśmy w słońcu na piasku, co nie znaczy, że nasze ciała nie nabrały oliwkowego koloru. Przecież morski wiatr też opala.

Żaden turnus nie obejdzie się bez tańców. Wieczorek zapoznawczy,  muzyka przy ognisku    pożegnalna zabawa na zakończenie pobytu, to była wspaniała okazja by wyszaleć  się do woli. Czwartkowe popołudnie 15 czerwca umilił nam koncert  artystów z Ukrainy, z którymi wspólnie śpiewaliśmy znane piosenki ukraińskie i rosyjskie.

Tak mijały godziny, na przyjemnościach, rozmowach w pokojach , spacerach, zakupach na licznych straganach, aż nadszedł dzień...  rozdania świadectw i ukończenia „gimnazjum”. Na pamiątkę nasz nieoceniony dyrektor wręczył nam „kaganki oświaty”, byśmy oświetlali nimi drogę do wiedzy naszym przyjaciołom, którzy do Mrzeżyna przyjechać nie mogli. My nie byliśmy już uczniami.  Do pociągu o wdzięcznej, trochę przekornej nazwie SZKUNER, relacji Kołobrzeg – Katowice, wsiadaliśmy już jako absolwenci Gimnazjum nr 00 w Mrzeżynie.

/Wiktoria/